Etykiety

Podsumowanie 10 tygodnia treningów


Sobotni rozluźniający bieg długodystansowy

Pogoda nie nastraja do biegania. Jest zimno, wietrznie, szaro buro i ponuro. Siedzisz w fotelu i myślisz sobie, po H**! mam iść biegać. No bo po co?! Nie jestem aż takim wariatem, żeby tak wykańczać swój organizm. On jest zbyt cenny, żeby tak nim pomiatać. I tak siedzisz, siedzisz i jeszcze więcej siedzisz i wypatrujesz przez okno choć odrobinę lepszej pogody. W pewnym momencie zadajesz sobie jednak pytanie, kim Ty właściwie jesteś, żeby tak smęcić? Żeby tak się litować nad sobą?! 

W końcu jesteś już na właściwej drodze, żeby zrobić coś dobrego dla siebie.  Jeśli masz sprecyzowany plan, tak jak ja mam, to zwyczajnie zakładasz buty, sprawdzasz szybko w kompie trasę i lecisz odwalić kawał dobrej roboty. Jeśli jesteś biegaczem, który lubi biegać dla relaksu, to po prostu zakładasz buty i lecisz przed siebie aż Ci się znudzi albo się zmęczysz. 

Być może jesteś takim typem jak ja, który musi mieć bat nad sobą w postaci planu treningowego, i który cierpi z powodu zawalonego treningu. Wtedy odpada problem związany z motywacją. W takiej sytuacji, to sama świadomość, że nie zrobisz tego, co trzeba sprawia, że idziesz trenować. Dzięki temu nie musisz motywować się za każdym razem. Dodatkowo, gdy już wejdziesz w pewien rytm treningów, okaże się, że stał się on już częścią Twojego życia i nie możesz bez niego normalnie funkcjonować. Wygląda to tak, że gdy w Niedzielę wieczorem siedzisz już w wannie, relaksujesz się, pieścisz na przemian zimną i ciepłą wodą wykończone mijającym tygodniem mięśnie i stawy i zastanawiasz się jak będzie wyglądał Twój następny tydzień, w głowie pojawia się kalendarz z zaznaczonymi już treningami w tym samym rytmie, co w poprzednim tygodniu. Wtorek? Intensywny tempowy. Środa albo Czwartek? Progresywny długodystansowy. Piątek? Ekstensywny tempowy. Sobota? Rozluźniający. Niedziela? Spalanie. Dopiero jak już ustalisz to, co tak naprawdę wiedziałeś już z góry, bierzesz się za następne sprawy. Tak właśnie wygląda życie wokół biegania. Biegania, które stało się najważniejszą częścią Twojego życia. No może prawie najważniejszą…

Moje treningi:

W 10 tygodniu treningów tylko biegałem. Łącznie 5 jednostek + 1 trening ze Smasching Pąpkins.

Wtorkowy intensywny bieg tempowy
Wtorek. Intensywny bieg tempowy. Dystans 8.38 km, tempo 4:06 min/km, czas 34m:18s. Tętno w zakresie 80-85% TM. Zrobiłem sobie rundkę dookoła miasta. Było szybko, konkretnie i bez zbędnego ‘gadania’. Był to bieg z wyczyszczonym już organizmem od alkoholu, który musiałem wypić po obronie. Czasem w życiu są takie chwile, że odmówić nie można i trzeba łoić ile tylko fabryka dała. Dlatego też bieg przed tym treningiem zakończył się jak się zakończył. Pierwszą porażką na trasie, którą musiałem uwieńczyć telefonem, żeby ktoś po mnie przyjechał. Wstyd i hańba. Głowa jednak pracowała tak jak powinna i szybko przekalkulowała, że jeśli dalej pociągnę ten trening, to kolejny może nie nastąpić już tak szybko. Tym razem jednak wszystko już szło jak po maśle. Mięśnie grzały równo, stawy pracowały jak naoliwione najlepszym smarem. Pogoda również dopisała. Padała ledwie odczuwalna mżawka. Temperatura w okolicach 0stC, ale odczuwalna ok. +2. Polecam dołączyć do treningów ten rodzaj biegu wszystkim, którzy jeszcze nie tego próbowali. Jest trochę męczarni przy nim, ale optymizmem napawa fakt, że nie trwa zbyt długo. Dotyczy on krótszych dystansów, przez co bieg trwa z reguły nieco ponad 0.5h. Mając w planie kilka jednostek treningowych w tygodniu po takim biegu kondycja mocno wędruje w górę, dobrze wpływa na rozwój mięśni i sprawia, że kolejne treningi już z mniejszą intensywnością biega się znacznie łatwiej i przyjemniej. 

Środa. Rest day.

Czwartek + Piątek + Sobota + Niedziela = 62.61 km.

Czwartkowy progresywny bieg długodystansowy
Czwartek. Progresywny bieg długodystansowy. Tutaj niestety nie pochwalę się oficjalnymi osiągami, gdyż nawalił mi gps na samym końcu. Mogę tylko powiedzieć, że cały trening baaaaardzo się starałem pokazać progresję. Pilnowałem tempa tak jak pilnuje się oka w głowie. Ale nic z tego. Trasa jest z ręki. Czas tylko udało mi się zarejestrować właściwy. Jedyna korzyść z tego, że tak skrupulatnie zwracałem uwagę na tempo jest taka, że po prostu spamiętałem jakie ono było :P A więc: dystans 13.78 km, tempo 4:51 min/km, czas 1g:06m:55s. Tętno w zakresie 70% +/-10 uderzeń serca. Bieg podzieliłem na trzy części. Pierwsze 4.30 km biegłem tempem ok. 5:17 min/km. Kolejne 4:70 km biegłem tempem ok. 4:58 min/km i pozostały dystans, czyli 4:78 km biegłem tempem ok. 4:32 min/km. Tym razem było już trochę śniegu, choć na chodnikach było tylko mokro. Równie przyjemnie jak we Wtorek. 

Piątkowy ekstensywny bieg tempowy
Piątek. Ekstensywny bieg tempowy. Dystans 13.28 km, tempo 4:23 min/km, czas 58m:18s. Tętno w zakresie 75-80% TM. Tym razem wybiegłem poza miasto. Chciałem pobiegać trochę po miękkim terenie i ładnie leciałem sobie ścieżką leśną tuż przy szosie i drodze rowerowej. Wybiegłem za jasnego, ale pora była już popołudniowa i wracałem w ciemnościach. Po drodze minąłem tylko dwóch biegaczy. Tradycyjnie unieśliśmy dłonie w geście pozdrowienia i dalej przed siebie. Nawierzchnia tego dnia również była mokra po śniegu, który zdążył już się roztopić. Ciepło, wilgotno, przyjemnie. Trening jak trening ;)

Sobotni rozluźniający bieg długodystansowy
Sobota. Rozluźniający bieg długodystansowy. Dystans 12.39 km, tempo 4:49 min/km, czas 59m:39s. Tętno w zakresie 65-75% TM. To był prawdziwy rarytas. Można powiedzieć posługując się żargonem himalaistów, że tego dnia było wyśmienite okno pogodowe, którego nie można było wykorzystać inaczej, jak na rekreacyjne rozluźniające bieganie. Tym razem wybrałem się do dziadków nad jezioro Lgińsko. Słoneczko, czyste niebo, odrobina wiatru. Cisza, spokój, droga, las i……………….. szczekające psy po wsi, gdy tylko coś się ruszy, gdy tylko coś zakłuci ich wszechobecny spokój :D Najpierw pobiegłem na plażę główną jeziora. Tam zrobiłem krótki streczing i kilka fotek. Później skierowałem w stronę kanaliku łączącego dwa jeziora. Tam również strzeliłem kilka fotek i pobiegłem dalej w stronę harcówki położonej po przeciwległej stronie jeziora względem plaży głównej. Takich dni poproszę więcej. Można się naprawdę porządnie zrelaksować. U dziadków zjadłem solidny obiad (mięcho, surówki, ‘pyry’). Nie udało mi się odmówić dokładki :D

Sobotni rozluźniający bieg długodystansowy
 
Sobotni rozluźniający bieg długodystansowy

Niedzielny trening spalający tkankę tłuszczową
 Niedziela. Trening spalający tkankę tłuszczową. Dystans 23.16 km, tempo 4:48 min/km, czas 1g:51m:08s. Tętno w zakresie 60-65% TM. Tego dnia pogoda była najgorsza z całego tygodnia, ale o dziwo nie potrzebowałem jakoś specjalnie się motywować i wyszedłem ok. godz. 10 na trening. Wiatr wiał 5-7 m/s, więc dość mocno, przez co dodatkowo potęgował i tak już niską temperaturę. Miałem zaplanowaną zupełnie inną trasę, ale postanowiłem zmienić ją ‘na kolanie’ i poprowadziłem ją generalnie przez las, żeby nie walczyć z wiatrem :D Cieszyłem się bardzo z tego za każdym mocniejszym porywem, który wyginał szumiące drzewa. Na trasie było kilka pustych miejsc po wycince drzew i tam mogłem poczuć uroki biegu w takich warunkach. Sam bieg bardzo przyjemny i spokojny. Podziwiałem przyrodę ;) Dopiero pod koniec, gdzieś na 19 km bateria gps zaczęła się szybko rozładowywać i wskazywała poziom krytyczny naładowania. Wtedy przyspieszyłem trochę, żeby dokończyć trening z gps <haha ma się tą smykałkę do dokumentowania każdej sekundy>. Udało się. Nieświadomie pobiłem swój rekord półmaratonu. Może to nie jest jakiś rewelacyjny rezultat, ale motywuje do dalszego działania, ponieważ widać PROGRESSSSSSSSSSSS!!!! :D 
A to chyba jest najważniejsze.

Tydzień w liczbach:
Bieganie: 70.99 km

Kolejny tydzień zapowiada się równie intensywnie, więc będzie się działo :D

comments

4 komentarze:

  1. Hmm, czyli to ważne wydarzenie, o którym nic nie mówiłeś, to obrona, tak?
    Gratuluję! :) Zasłużyłeś na takie świętowanie, za swoje odchorowałeś :P a teraz już tylko progres, progres, progres :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, broniłem się wtedy. Później chciałem maraton przebiec. Obrona się udała, maraton już nie. Zostałem zbesztany przez moje ciało od podstaw. Przy okazji nabrałem jeszcze więcej pokory. Tylko solidny trening przynosi rezultaty, a emocje trzeba odstawić na bok :)

      Usuń
  2. Jest pięknie, a będzie z pewnością jeszcze lepiej. Serdecznie życzę wszystkiego dobrego na przyszłość:)

    OdpowiedzUsuń
  3. 24 year old Engineer I Magdalene Foote, hailing from Shediac enjoys watching movies like Donovan's Echo and Quilting. Took a trip to City of Potosí and drives a Ferrari 340 MM Spider. nastepna strona

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...