Etykiety

Niedzielna dawka mocy

Rano porcja lasagni. Szklanka Isostara. Na drogę dwa bidony. Jeden z wodą. Drugi z Isostarem. 

Początek bajeczny. Godzina 10, słońce już na niebie daje czadu, prawie bezchmurnie, minimalna prędkość 40 km/h. Żyć nie umierać. Na 10 km zakręt pod kątem prostym w prawo i jazda pod słabą górkę. Wiatr prawie wcale nie wieje. Tylko opory powietrza przypominały, że w ogóle istnieje. Przejeżdżam wioskę i odbijam znowu w prawo. Tu również sielanka. Nie oszczędzam się i cisnę tyle, na ile pozwalają mi nogi doładowane makaronem i węglami z Isostara. Wiem, że mam do przejechania razem prawie 80 km, ale przy takich warunkach powinno pójść szybko i gładko. Zadowolony skręcam w lewo znów pod kątem prostym. I tak mijam kolejne wioski.


Pierwszy podjazd na 27.5 km, stromy, ale krótki, przejeżdżam gładko. Jadę jeszcze 1.5 km i zjeżdżam na
plażę, żeby zrobić sesję zdjęciową i ruszam dalej. Cisnę w pedały wciąż z pełnym entuzjazmem. Nogi nie odpoczywają ani sekundy. Przejeżdżam jeszcze dwa zakręty prostokątne w lewo.
Po zawrotce na 46 km sytuacja dramatycznie się zmienia. Niepozorne warunki zaczęły przypominać te z zawodów żeglarskich. Prędkość maksymalna znacznie spada na liczniku i tylko momentami jadęo 36-37 km/h. Nie jest już tak łatwo. Zastanawiam się jak to się stało, że nie widziałem wcześniej, co się święci. Nie ma co jednak lamentować, trzeba pracować na prawdopodobnie ostatni wynik w sezonie. 

Dojeżdżam do punktu kulminacyjnego trasy. Pierwszy podjazd idzie w miarę gładko jak na takie warunki. Jest krótki, ale bardzo stromy. Po nim zjeżdżam kilkaset metrów i wtedy uświadamiam sobie jak mocno wieje. Zjeżdżam a licznik wskazuje ledwo 38 km/h, gdzie powinien wskazywać 45-50 km/h, a ja zajeżdżam nogi na śmierć. Nie myślę nawet, co będzie za chwilę przy najbardziej stromym i najdłuższym podjeździe na trasie. Przejeżdżam w miarę przyzwoitym tempie, co dodaje mi sił, głównie tych w głowie. 

Na 58 km podjeżdżam jeszcze pod ostatnią hopkę. Też stromą, ale krótką. Nogi marzną coraz bardziej. Cieszę się z każdego promienia słońca. Trasa jednak przez kilka następnych km prowadzi w lesie. 

Ostatnie 10 km odbiera mi siły w całości. Walczę z wiatrem na tyle na ile zostało jeszcze mocy w nogach, ale prędkość na liczniku nie daje żadnych złudzeń. Nic więcej nie da się dziś wycisnąć. Szczęśliwy schodzę na ziemię :)

Dystans: 77.85 km
Czas: 2g:29m:28s
Średnia prędkość: 31.3 km/h

Trasa na Endomondo:
comments

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...